NewsyTVP.NET.PL

Kandydat Polonii Wiesław Magiera z Konfederacji

Podziel się faktami

Polonijny kandydat z Toronto Wiesław Magiera, kandydujący w najbliższych wyborach jako kandydat nr 5 (lista Warszawa zagranica) przedstawił się na swoim profilu FB. Oto treść:

Pisze jeden z internautów – polonusów, iż miłość Ojczyzny nie wszystkim wystarczy. Zgoda.
Toteż dodałem “i będzie nam się opłacało”. Co przez to rozumiem?
Jeśli… to będę pracował (nie sam, gdyż jest to w programie Konfederacji) nad takimi zmianami (głównie dot. podatków i emerytur), aby polonus, który pragnie powrócić i założyć swą firmę, nie był “zwalczany” horrendalnymi podatkami i antypatią ze strony lokalnych urzędników.
A polonusi emeryci nie byli obciążeni olbrzymimi podatkami od swych wypracowanych na zachodzie emerytur! Tak polskie, jak i wypracowane za granicą emerytury winny być całkowicie zwolnione od podatku. Ten był płacony przez nich całe życie, a i tak nabywane przez nich produkty są opodatkowane.

Myślę także z nieprzesadzoną troską o naszych Rodakach na Wschodzie. Poznałem ich doświadczenia podczas wielu z nimi spotkań w ramach Światowego Forum Mediów Polonijnych.
Naszym Rodakom (i ich dzieciom czy wnukom), którzy nagle, w wyniku zmiany granic, znaleźli się “nie w swoim” kraju, choć nie zmienili miejsca zamieszkania, winni jesteśmy nie tylko słowa współczucia i uznania za zachowanie polskości, lecz konkretne na szczeblu rządowym kroki, które wszystkim im ułatwiłyby przeniesienie się do Polski w jej aktualnych granicach. Nie rozumiem, dlaczego PiS stawia na Ukraińców i funduje im polskie emerytury, a Rodaków ze Wschodu zwyczajnie ingoruje.

Przychodzi mi na myśl znakomita Żydówka (sic!), przepojona miłością do Polski – dr Dora Kacnelson. Poznałem ją podczas wspomnianego Forum Mediów Polonijnych. Otóż po 89 roku, podczas gdy Niemcy ściągali swoich z terenów kończącego się ZSRR lub im wydatnie pomagali, a to samo robili rabini z Izraela ze swymi tamże, “nasz” rząd Mazowieckiego (i następne) – w stosunku do Polaków na Wschodzie nie robił nic. Dora widząc to ujęła się za Polakami, wielokrotnie interweniowała w W-wie w tej sprawie, a gdy to nie pomagało, sama organizowała pomoc i wsparcie dla Polaków pozostawionych przez niby już “wolną” Polskę, a tak naprawdę PRL-bis.

Jest wiele do zrobienia w sprawie Polaków, zmuszonych politycznie lub ekonomicznie, do wyjazdu na zachód, ale także wobec Rodaków, pozostawionych samym sobie na wschodzie.
Ekipa PiS tego nie zrobi. Dlatego przystałem do Konfederacji.
W Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna i w Ruchu Narodowym, a myślę, że także w ruchu KORWIN – dużą wagę i na poważnie zwraca się uwagę na potrzebę wyjścia naprzeciw rozproszonym po świecie Polakom.

Kilka osób mi zarzuca, iż jako kandydat Polonii z Konfederacji, w ogóle się nie przedstawiam.
Ok – to nieco o sobie powiem. Krakus z urodzenia i wykształcenia. Po maturze rozważałem psychologię lub filozofię, lecz zaimponowali mi dominikanie (o. prof. Salij, o. Badeni, o. Babraj – najlepszy naczelny “W Drodze”) i ponieważ teologia także – wstąpiłem do dominkanów. “Zagrzałem” rok zaledwie, bo – do dziś uważam, że uczciwie – postawiłem sprawę tak, iż nie dla mnie to droga, gdyż.. za bardzo mi się dziewczyny podobały 🙂
Studiowałem bibliotekoznawstwo i informację naukową oraz równolegle politologię ze specjalnością dziennikarstwo.
Jako młody pracownik PRL-owskiej nauki polskiej (historia prasy – specjalność) nagabywany byłem kilkakrotnie przez prof. Jarowieckiego do zapisania się do PZPR-u. Ponieważ odmawiałem (na szczęście to nie były już czasy stalinowskie – można było – jak ktoś chciał), to mnie w trakcie pracy “naukowo-dydaktycznej” wcielili do wojska, mimo, iż formalnie “naukowców” i artystów nie brali. Pamiętam minę majora Kusty (tak, tak – rodzony brat słynnego piłkarza “Wisły” z trójki Kusto – Kapka – Kmiecik 🙂 ) z uczelnianego studium wojskowego: – To Pan u nas pracuje i dyrektor Katedry Pana nie “reklamuje”? Ano nie. Więzienia już nie było, ale inne kary tak.
Ponoć byłem dobry, pamiętam swe polemiki na sympozjumach naukowych z takimi tuzami jak prof. Paczkowski czy prof. Sasińska-Klas, ale pensyjka asystenta wówczas nadawała się, by… dopłacać rodzicom do czynszu, a nie rodzinę zakładać. Stąd gdy z USA kuzynka znalazła się w Krakowie, udałem się z nią na Stolarską i wizę “do wolności” i perspektywy zarobienia nieco więcej – otrzymałem.
W Chicago – praca zrazu na “kontraktorce” w LA, potem w mediach polonijnych (“Relax”, “Dziennik Chicagowski”, Radio Czumy i Kędzi – pamiętany do dziś – 2 lata temu się przekonałem – przez starszych polonusów “Przegląd Prasy Polonijnej na świecie”. Audycję tę miałem przed felietonami śp. profesora mniemanologii T. Stanisławskiego. Jako, że “nadawaliśmy” z domu, pan Tadeusz kilka lat słuchać mnie musiał, choćby z tego powodu, że program miał zaraz po mnie, lecz kiedyś do mnie zadzwonił i gratulował poczucia humoru. Potem spotkaliśmy się w studio, a on: – To pan?! To ja tu się spodziewałem jakiegoś jegomościa z brodą, a pan młokos jakiś…
Mile wspominam czasy Chicago – było wiele osób i spotkań niezwykle ciekawych. Mroczyk chciał mnie w RWE, Kotaba oprowadzał po swym studio tv i proponował prowadzenie. Nic nie wypaliło, bo Magiera nie miał… “zielonej karty”.
Kuzynki kilkakrotnie mnie “żeniły”, a ja jak to ja – zakochałem się w dziewczynie także bez pobytu, potem wziąłem z nią ślub na Trójcowie i… wyjechałem do Kanady (z drugim dzieckiem w drodze). Była opcja – powrót do Polski (nawet mnie awansowali zaocznie na uczelni), ale perspektywy materialne żadne.
W Kanadzie wygrałem konkurs na naczelnego “Głosu Polskiego” i tak zostało. Ale.. wobec zmian w Polsce i ja się zapaliłem do współuczestnictwa w tworzeniu zrębów nowej Ojczyzny. Wykorzystałem moment jak małżonka straciła pracę (graphic designer) i przekonałem ją do powrotu.
I wróciliśmy w 1998.
Pamiętam telefon od o. Rydzyka. Pojechałem na spotkanie z nim do paulinów w Częstochowie. Zaproponował (słyszał o mojej pracy w Toronto) funkcję naczelnego “Naszego Dziennika”. Kilka spraw sprawiło, że się nie zdecydowałem: właśnie kupiliśmy super mieszkanie 10 minut od Wawelu piechotą, dostałem ofertę pracy w Krakowie jako rzecznik i narodziła nam się… trzecia córka. A poza tym – z całym szacunkiem dla dokonań o. Dyrektora – nie spodobał mi się jakby “gwiazdorski” jego sposób bycia i warunki, iżbym zapomniał o polityce…

Podczas 8-letniego pobytu i pracy w Krakowie, ani raz nie myślałem o powrocie do Kanady. Lecz kiedyś zwolniono mojego szefa, a ponieważ on mnie rekomendował do pracy, to i mnie “przeniesiono” na inną pozycję. W tym samym czasie zadzwonili znajomi z Toronto z propozycją objęcia na powrót prowadzenia tygodnika, gdyż nie sprawdzali im się naczelni.
No i wróciłem do Toronto, do pracy.
Wszak moja najbliższa rodzina mieszka w Krakowie, odwiedzam ją tak często jak to możliwe. I tak już musi pozostać do emerytury, gdyż w tzw. III RP, czy PRL-bis nie mam układów ani koneksji. No i dobrze. Tak chciał chyba Pan Bóg.

Z czego jestem najbardziej zadowolony? Że moje córki (dwie urodzone poza Polską), są POLKAMI, że polski język dla nich to język podstawowy i ojczysty, że kochają polską kulturę i chcą być nad Wisłą.
Notabene – kompletny paradoks i niesłychany cassus powstał w przypadku mojej najstarszej córki urodzonej w Chicago (a więc ipso facto mającej jankeskie obywatelstwo). Otóż Amerykanie żadają od niej podatków od jej dochodów uzyskiwanych z pracy w Krakowie! (sic!) Wyjechała ze Stanów jak miała ponad rok z haczykiem.
I córka myśli o zrzeczeniu się amerykańskiego obywatelstwa.
Niepojęte, prawda? A jednak!
Takie czasy. O tempora, o mores!

Źródło: FB

Zobacz spot reklamowy Konfederacji: